Translate

niedziela, 16 września 2012


Witam Wszystkich Serdecznie! :D To ja Agathe! :3

Nie będę się za bardzo teraz się rozpisywać aby Was nie zanudzić xd A więc...
--------------------------------------------------------------------

D.Gray-Man Duch z Martel (cz.1)

Godzina 00:12, Główna Kwatera Egzorcystów.

Jeszcze tej samej nocy Agathe i Allen byli w swoich pokojach. Allen spał a Agathe siedziała cicho i czekała na Komuiego. Jednak, Komui był zajęty i czekanie zajęło 2 godziny. Agathe nie zmrużąc oka próbowała wszystkiego aby nie zasnąć. Ćwiczyła, czytała i goniła kota po pokoju. Jednak, kiedy Komui przyszedł Agathe była tak zmęczona, że nie mogła dojść nawet do swoich drzwi. Komui wszedł do jej pokoju z Lenalee i zabrali ją, do jednych z sal aby ją zbadał. Agathe ledwo przytomna obserwowała co się wokół niej dzieje. Lenalee widziała, że jest zmęczona więc nalała jej trochę kawy aby się trochę przebudziła.

-        Gheee, ja chce spać...- powiedziała zmęczona Agathe.
-        Poczekaj chwileczkę. *podchodzi-nalewa do kubka kawę* Proszę, napij się kawy.
-        Eeeech? Dziękuję Lenalee... *pije powoli* Gheee... Komui, ty mnie tak przetrzymasz do rana?
-        Tak, do tego czasu nie zmrużysz oka.
-        Ghee?! Ja do cholery muszę się zregenerować!
-         Hm? *odwraca się* Zregenerować?- spokojnym głosem Komui zapytał się Agathe.
-        Taaak. Inaczej jutro będę spała do nocy.
-        Poczekaj, *podchodzi* mogłabyś?
-        Ech?
-        W sensie aktywować swoją broń.
-        Hę? Ach, tak! *myśli- Aktywacja!*

-        Ho, ho! Widzę, że mamy 2 nowych pasożytów!
-        Że czego?- patrząc się dziwnie na Komuiego nie wiedziała co ma powiedzieć.- Że niby jestem jakimś robalem?
-        Nie, nie. To jest typ broni. I widać, że twoja dłoń jest nią.
-        Eee?
-        Twoja i Allena broń jest najrzadsza więc się zdziwiłem... Powiadasz, że musiałaś się zregenerować tak? Więc jestem pewien, że to jakaś nowa broń.
-        To, że mogę się uleczać?
-        Ach!
-        Ghh?!
-        Widzisz nie wspomniałaś! Jestem pewien, że twoja broń jest tylko do uleczania ran.
-        Się byś zdziwił *wredny uśmiech* chcesz zobaczyć, że nie tylko uleczam?
-        Proszę bardzo, zaprezentuj nam Agathe.
-        Tss... Aktywacja Broni Poziomu 1-go - podwójne szpony. *uderza dłoń o drugą*
-        Uhuhuuuu, trzeba Cię przedstawić Hevlasce.
-        *dezaktywacja* Niby komu? *zdziwienie*
-        No dobra! A więc jak masz na imię?
-        Ty sobie chyba ze mnie jaja robisz... *dziwna mina*
-        Nie, niby dlaczego miałbym? *uśmiech psychola xd*
-        Agathe Mikai...
-        Hm, waga i wzrost.
-        Nie wiem.
-        To stań tutaj zmierzę ci wzrost i wagę.
-        *podchodzi*
-        A tylko zdejmij buty!
-        Hę? *zdejmuję* Może być? *podchodzi - staję na wadze*
-        Leciutka jesteś.
-        Hę? Ja lekka?
-        48 kg. Teraz wzrost. Wyprostuj się.
-        Yhy.
-        160 cm. Masz niedowagę.
-        To dlatego, że dużo ćwiczę i mało jem.
-        Yhym. Dobra, rok urodzenia.
-        24 sierpnia 1884. Czy to ważne?
-        Jak najbardziej, *zerka* teraz grupa krwi.
-        Nie wiem. Myślisz, że ja wszystko wiem? *zniesmaczona mina*
-        Nie, nie ale trzeba to wszystko wypełnić. *spojrzenie* Lenalee.
-        Tak bracie?
-        Przynieś mi zastrzyk, będę musiał pobrać jej krew.
-        Dobrze. *podchodzi-szuka*
-        Jak już mi pobierzesz krew to co potem będzie?
-        Na razie nic.
-        Ghaaa, spać mi się chce! *krzyczy*
-        Niestety do rana będziesz tutaj.
-        Proszę bracie. *podaje*
-        Dziękuje, Agathe pomóż dłoń na stół.
-        *kładzie* Nie bój się nie będzie mnie bolało. Wbijaj.
-        *wkłuwa się w żyłę* Dziwne...
-        Niby co?
-        Nie mogę pobrać krwi.
-        Bo mi takim cholerstwem nic nie przekujesz. *wstaję* daj mi nóż.
-        Agathe czy ty-. – przerażona Lenalee nie chciała do tego dopuścić.
-        Nie ogłupiałam, jeżeli chcesz pobrać mi krew to tylko nóż może mnie zranić, taka mała igiełka nic nie da. No *wyciąga rękę* dawaj mi jakiś nóż.
-        Nie może zranić? Hm...
-        Coś taki zamyślony? Szybko bo czas ucieka.
-        *podaję nóż* Zobaczymy czy coś to da.
-        *bierze- chwyta mocno-wbija nóż w rękę*
-        Huh? *spojrzenie* Niesamowite.- powiedział zafascynowany Komui.
-        Bracie ona!
-        Nic jej nie jest. *uśmiech* Jak mówiła tylko nóż ją może w takiej sytuacji zranić.
-        Nooo, *wyciąga nóż- wylewa się krew* masz teraz możesz pobrać krew. Tylko szybko bo zaraz mi się rana wyleczy.
-        Dobrze, dobrze. *pobiera krew*
-        Brrr, zimno tu. *rana zaczęła się leczyć*
-        Wooow!- powiedziała Lenalee.
-        To jedna z moich technik. Uzdrawianie. Nie wiem jakie mam jeszcze techniki więc będziesz musiał mi pomóc Komui.
-        Techniki powiadasz? Dobrze nie zawracam Ci głowy, teraz miejsce gdzie się urodziłaś.
-        Polska. Nie wiem w jakim mieście.
-        Huh? Polka?! – zaszokowana Lenalee ścisnęła dłoń i wyszła z pokoju.
-        Huh? A jej co?
-        Nie wiem. Ale cio tam. Przejdzie jej.
-        Oby, nie chce mieć wrogów.

Po godzinie czasu Komui prowadził Agathe do Hevlaski. Rozglądając się zobaczyła na piętrze wyżej stojącą i wściekłą Lenalee. Po 2/3 minutach Agathe i Komui dotarli do Hevlaski.

-        Agathe, to jest Hevlaska. Ona zbada twoje Innocence więc proszę nie wyrywaj jej się.
-        Ech? R-Rozumiem. *odwraca się- zerka*
-        Witaj Agathe... *zabiera ją* Proszę, tylko nie panikuj. *Szuka Innocence*
-        Ghhy! A-Ale nieprzyjemne. Ghh! Boli!
-        Przepraszam. *odnajduje Innocence* Więc to tak.
-        Huh?
-        Twoje Innocence jest w twojej prawej dłoni, teraz zbadam ile jesteś zsynchronizowana z nim... 3%... 13%... 26%... 52%... 61%... 73%... 80%... *przestaję* Widzę, że jesteś w 80% zsynchronizowana ze swoim Innocence. *odstawia ją*
-        To dobrze... czy źle?- odparła Agathe.
-        Dobrze, lecz im mniej % tym bardziej jest trudniej zapanować nad swoim Innocence.
-        A-Aha.
-        No teraz Agathe pokaż jaką masz broń przeciwko Akumom.- powiedział Komui.
-        Że co? *odwraca się*
-        Aktywuj broń. *uśmiech*
-        Y-Yhy. Innocence Aktywacja! *aktywuje się Innocence Agathe*
-        Więc to jest ona...- powiedział szef Mrocznej Organizacji Religijnej.- To jest córka Boża.
-        C-Córka Boża? *szok*- zaszokowana Agathe patrzała się na szefa organizacji.
-        Jesteś Uzdrowicielką ale i także Boginią Śmierci. Twoje Innocence to udowadnia... Jesteś jedyna, która może ocalić swoją bratnią duszę w jej ciele. Jest to umiejętność, która pozwala zsynchronizować się z ciałem drugiej osoby. Jednakże ona może być tylko używana dla swojej drugiej połówki, kiedy jednak będziesz chciała zsynchronizować się z inną osobą może to tobie zaszkodzić. Więc użyj tej umiejętności rozważnie.- powiedział poważnym głosem szef organizacji.
-        To prawda Agathe.- odparła Hevlaska- W mrocznej przyszłości, która Cię spotka będziesz musiała chronić tą osobę gdyż może ona odnosić poważne ranny w walce z diabłem. Jednakże nie wiem kto jest nią. Będziesz musiała znaleźć ją sama. Twoja przyszłość jest nieunikniona. Ale, jeżeli dzień przed tragedią, będziesz szczęśliwa następnego dnia, śmierć zapuka do drzwi twojej miłości. Więc Agathe, uważaj i niech Łasa Boża chroni Cię przed tragediami jak ta, która się zdarzy.
-        T-Tragedią? *strach*
-        Więc Agathe. *podchodzi* Czy chcesz powstrzymać zło, które jest na tym świecie choć nie otrzymamy za to nic? *podaję dłoń*- zapytał się Komui.
-        Uch? T-Tak. *uśmiech- podaję dłoń*
-        Witaj w Mrocznej Organizacji Religijnej, Agathe.
-        Heh. *uśmiech, myśli- Dzień przed tragedią...?*
---------------------------------------------------------------

Rano gdy Agathe już wróciła do pokoju, za ścianą już wstał Allen i ćwiczył pompki. Gdy Allen przestał ćwiczyć wyszedł z pokoju i chciał obudzić Agathe. Ten gdy był przed drzwiami Agathe przechodziła właśnie Lenalee.

-        O-Och, Dzień dobry Lenalee.
-        Dzień dobry. *uśmiech- spojrzenie* Chcesz obudzić Agathe?
-        Tak żebyśmy poszli zjeść śniadanie.
-        Nie radzę jej budzić. Dopiero co wróciła od Komuiego.
-        Dopiero?
-        Tak, jest wykończona, idź lepiej sam do stołówki, później ona wstanie.

W stołówce...

-        *nuci* Oto zestaw B, Zestaw C, oraz zestaw A! Tak więc... Który ci podać? *sweet uśmieszek xD*
-        Ech? *zerka* Ghh!
-        Och, nowy chłopiec? I jaki ładny!
-        *kłania się* Miło mi Cię poznać! Nazywam się Allen Walker!
-        Jak miło i formalnie! *zawstydzenie* Co by ci tu upichcić? Hmm... Wiem! Przygotuję wszystko na co masz tylko ochotę!
-        Wszystko? No to tak...
-        Hmm?
-        Wezmę pieczone ziemniaczki plus frytki i suszone curry, tofu z mięsem, gulasz wołowy, kawałeczek mięska, carpaccio, nashigoren, do tego kurczaka, sałatkę rybną, jakieś ciastka i tomyank z ryżem...  A na deser chciałbym pudding o smaku mango i pieczone kluski na patyku... Tak gdzieś z dwadzieścia!
-        I ty chcesz to wszystko zjeść? *szok*
-        Powiedz mi to prosto w oczy!- powiedział poszukiwacz w tle.
-        Przestań Buzz.
-        *spojrzenie* To on.- odparł Allen.

Wspomnienie...

-        Ta iluzja przetnie Cię na pół.

Realizm...


-        Hehehe... *zniesmaczenie- śmiech*
-        Zamknij się.- powiedział Kanda.- Nie opowiadaj mi o swoich zmarłych przyjaciołach kiedy jem. To psuje mi apetyt.
-        Ty... To tak traktujesz swoich sprzymierzeńców?! *szum* My poszukiwacze pracujemy pod rozkazami egzorcystów i wspieramy was ryzykując własnym życiem! A ty... A ty... *ściska pięść* A ty mówisz, że psuję Ci apetyt?!- próbuję uderzyć Kandę.
-        *odwraca się- łapię za szyję poszukiwacza* Wspieracie nas? *wredny uśmiech* Nie możecie nic zrobić, poza wspieraniem nas! Nie nadajecie się do roli Egzorcystów. Jesteście tylko nieudacznikami, których nie wybrało Innocence! Jest wiele rzeczy, którymi można was zastąpić. Jeśli nie chcesz zginać to zejdź mi z drogi!
-        *wszyscy wstają- chcą zaatakować Kandę*
-        *chwyt* Stójcie.- odparł Allen.- Nie lubię się wtrącać w kłótnie, gdzie nikt nie ma nic do powiedzenia, ale myślę, że twój ton był niepotrzebny.
-        Puść mnie ty kiełku fasoli.
-        Kiełeku fasoli? Mam na imię Allen.
-        Heh... Nawet jeśli tobie uda się przetrwać miesiąc bez żadnego zadrapania, to większość po prostu zginie jak insekty przypalane pochodnią. Tak jak oni...
-        *ściska mocno dłoń aż Kanda puszcza poszukiwacza* Twoje słowa były niepotrzebne.
-        Nie dotykaj mnie odszczepieńcu.
-        Ych. *puszcza*
-        Umrzesz młodo. Nienawidzę ludzi twojego pokroju.
-        Odwzajemniam twoją opinię.

-        *podchodzi* Tutaj są, kapitanie Reever.
-        Ach tak, właśnie widzę.
-        Kanda, Allen!

-      
-        *spojrzenie 2x*
-        Hyh.- uśmiecha się Lenalee do Kandy i Allena.
-        Chodźcie do pokoju komandora. Macie misję.

W pokoju komandora...

-        *chrapanie*
-        Inspektorze. *budzi* Inspektorze! Inspektorze Komui! *mówi do ucha* Lenalee-chan mówiła, że wychodzi za mąż.
-        *cisza*
-        Lenalee!!!!!!! Jak możesz wyjść za mąż nie mówiąc o tym swojemu ukochanemu bratu?! Nie pozwalam ci na to! *płacz*
-        Przepraszam was. To był jedyny sposób, aby go obudzić. *uderzenie*
-        No to tak... Nie mamy zbytnio czasu, więc od razu po odprawie wyruszacie razem.
-        Razem?! *echo* (2x)
-        Ja? Z tym przeklętym?!- powiedział zdenerwowany Kanda.
-        Ghoo.
-        Tak jest, we dwóch jako drużyna.
-        Phy...
-        Ych...
-        Co jest, nie dacie sobie z tym rady? *uśmiech*
-        Bracie, przypomnij sobie co się stało, gdy pierwszy raz się spotkali.- odparła Lenalee.
-        Ach. Ekhem. Nie będę słuchał waszych narzekań. *wysuwa mapę* Właśnie odkryliśmy fragment Innocence w południowych Włoszech, jednakże wychodzi na to, że demony również to zauważyły i namierzają fragment. Pospieszcie się w tamte rejony, zniszczcie wroga i złapcie Innocence. Wytyczne przeczytacie w drodze. To wszystko. *uśmiech*

Chwile później...

-        Czy muszę to nosić?
-        To coś w rodzaju wizytówki egzorcysty. Jest bardzo wytrzymała, ponieważ została przystosowana do walki.- odparł Komui.
-        O-Och,- z rękawa Allena wychodzi Timcapny.- Timcanpy! Gdzie się podziewałeś?  *odpływają*
-        Pokazywał mi twoją przeszłość.
-        Ech?
-        Timcanpy potrafi również nagrywać obrazy. Do zobaczenia! *uśmiech*
-        Heh. Na razie!


Trochę mało napisałam ale to tylko pierwsza część z jednej :3 W następnej części D.Gray-Mana!


D.Gray-Man Duch z Martel (cz.2)


Już za tydzień! :D



Pozdrawiam Wszystkich! :3

1 komentarz:

  1. Kompletnie nie umiesz pisać opowiadań. Napisanie czegoś takiego jak *myśli* lub *strzały* jest w opowiadaniach niedopuszczalne. Słownik też nie gryzie. Opowiadanie nie składa się z samych dialogów. Ucz się najpierw, a nie rób z siebie głupiej w internecie. Nikt nie będzie tego czytał.

    Pozdrawia

    Zuzia

    PS - tu masz link do analizy Twojego opowiadania przez pewną dziewczynę. NIe znam jej, ale dobrze mówi. http://kapeluszarnia.blogspot.com/2013/03/spojrzenie-usmiech-realizm-facewall_31.html

    OdpowiedzUsuń