Historia
z XIX w.
„Przypadkowe Przywitanie”
Anglia
Stacja
kolejowa.
Pewnego
Sobotniego wieczoru na stacji kolejowej pojawił się 15-letni chłopak o imieniu
Allen. Siwo włosy nastolatek z złotym golemem na głowie rozglądał się za kolejnym pociągiem gdzie miał
dostać się do „Czarnego Zakonu”.
-
*myśli* Strasznie dużo ludzi o tej porze, nie mogę się połapać
gdzie jest tablica z informacjami.- po chwili stanął i zaczął się rozglądać.-
Psiakrew czy ja tam w ogóle dojadę? *spojrzenie* Huh?
Na
stacji była także dziewczyna w czarnej sukience.
-
Przepraszam
Pana.- pyta przechodnia.
-
Słucham
panienko?
-
Czy
wie gdzie znajduję się „Czarny Zakon”?
-
Niestety,
nie słyszałem nawet o takim miejscu.
-
Rozumiem,
dziękuję. *myśli* Cholera nikt nie wie gdzie się te miejsce znajduję.* spuszcza
głowę* już od tygodnia szukam tego cholernego miejsca i nic! Cholera, cholera,
cholera!!! *ściska pięść* Mam ochotę sobie przywalić. *odwraca się* Debil z
tego Crossa nawet nie powiedział, w którą stronę mam jechać. *spojrzenie* Huh?
Może On wie. *podchodzi* Przepraszam.
-
Huh?
Tak?
-
Czy
wiesz gdzie jest, huh?! *spojrzenie- myśli * Moja ręka. Świeci się? Ygh
*wspomnienie*
Czy to ten chłopak co mnie uratował 3 lata temu?
Podobny jest... Siwe włosy, blizna wzdłuż lewego oka... Hyh?! To On?!
-
Em,
czy coś się stało?
-
P-Przepraszam!
*biegnie*
-
H-Hej
zaczekaj! Ych, Uciekła. Przestraszyła się mnie? *myśli* przypomina mi kogoś.
-
*informacja*
Pociąg do Londynu odjeżdża za 2 minuty!
-
Heh?!
Za 2 minuty?! Nie zdążę nawet kupić bilet! Cholera! *biegnie*
Chodź próbował jeszcze zdążyć kupić bilet, pociąg
już dawno odjechał. Zdezorientowany Allen nie miał zamiaru czekać i ruszył na
piechotę. Szedł przez las gdy usłyszał głośny krzyk. Przypominał głos kobiety.
Allen pozostawszy walizkę pobiegł w miejsce gdzie dochodził ten odgłos. Na
miejscu nie wiedział co zrobić, gdyż takiego zjawiska jeszcze nie widział. Była
to kobieta z przedtem, lewitowała nad ziemią a wokół niej było jasne światło.
Allen gdy chciał pomóc dziewczynie podszedł do niej ale, kiedy się zbliżał było
coraz bardziej goręcej. Nie wiedząc co zrobić krzyknął do niej. Ona jednakże
była jak „uśpiona”. Ale gdy krzyknął ponownie dziewczyna ocknęła się.
-
Ech
to ty?! *upada* Ajć! *spojrzenie* Eee?! Moje ubranie! *wskakuję na drzewo*
-
Em
przepraszam, że Cię wystraszyłem usłyszałem hałas i przyszedłem sprawdzić co
się dzieję.
-
Nie
podchodź. *spojrzenie* Niech to szlag! Świeci się!
-
Eee?
*zdezorientowanie*
-
Głupia
ręka... Przepraszam ale nie mogę zejść.
-
Em,
dlaczego? Nic Tobie nie zrobię.
-
Nie,
nie. Nie o to chodzi. Moje ubranie spłonęło, *spojrzenie* em prawie że.
-
Aha
rozumiem. *ściąga płaszcz* Może być to? *rzuca*
-
Huh?
*łapię* D-Dziękuję em...
-
Allen. Allen Walker.
-
Dziękuję...
Allen. *zeskakuję*
-
Jestem
Agathe. Miło mi poznać. *podaję rękę*
-
Mi
również. Heh. *uścisk dłoni*
-
Heh.
*uśmiech*
-
Huh?
*spojrzenie*
-
Hm?
Coś nie tak Allen?
-
Przypominasz
mi kogoś.
-
Gheh?!
J-Ja? Niby kogo takiego?
-
Trzy
lata temu, w Anglii w jednym z Hoteli byłem z moim mistrzem. Tańczyła tam
dziewczyna z tancerkami i była podobna do ciebie.
-
Hę?
*myśli- to jednak on*
-
Jednak
coś się wydarzyło. Kiedy spojrzała na mnie, jej ręka zaświeciła się. A później
zemdlała. Nikt jej nie chciał pomóc więc zaniosłem ją do szpitala z moim
mistrzem. Tam się ocknęła.
*wspomnienie*
-
Ghh.
Hm? G-Gdzie ja jestem?
-
Całe
szczęście. Proszę pani, dziewczyna obudziła się!
-
To
dobrze, poczekajcie zawiadomię lekarza.- powiedziała pielęgniarka.
-
Huh?
Kim ty jesteś?
-
Allen
Walker. Zemdlałaś więc zaniosłem Cię tutaj.
-
All-en... Wal-ker...?
-
Tak.
-
J-Jestem,
Agathe. Dziękuję.
-
Drobiazg,
heh.
*realizm*
-
Heh,
że niby ja?! *wielkie oczy*
-
Huh?
To ty jesteś tą dziewczyną, którą poznałem 3 lata temu?
-
Kyaaa!
*uścisk* W końcu widzę znajomą twarz!
-
E-Ech.
Agathe, dusisz mnie.
-
Uch,
aaa przepraszam! Wybacz mi! Po prostu cieszę się, że widzę, w końcu pierwszy
raz znajomą twarz.
-
P-Pierwszy
raz?
-
Tak.
-
Ty
ciągle byłaś sama?
-
Yhy.
Odkąd pamiętam miałam wtedy 4 lata. I od tamtej pory byłam samotna.
-
Rozumiem.
A dlaczego zostałaś sama?
-
Długa
historia...
-
Mam
czas.
-
Ych?
-
Opowiedz.
Ja także nie miałem łatwego życia. Opowiedz chociaż się poznamy.
-
D-Dobrze.
Jak wiesz idę do „Czarnego Zakonu” tylko dlatego, że twój mistrz mi kazał.
*wspomnienie*
-
Agathe,
za trzy lata masz iść do tego miejsca *daje kartkę* znajduję się ono koło
Anglii. Na stacji kolejowej ma się tam pojawić mój uczeń. Jeżeli go znajdziesz
on Ci powie gdzie jest „Czarny Zakon”.
-
„Czarny
Zakon”? A co to takiego?
-
Jest
organizacją walcząca z Milenijnym Ealrem, który tworzy Akumy i jego klanu Noah
(Noego). Gdy tam dojedziesz zostaniesz Egzorcystką. Dzięki twojemu Innocence
będziesz bardzo pomocna zakonowi.
-
Egzorcystką...
*myśli- I tak nie mam nic do stracenia.* Dobrze. A co to jest Innocence?
-
Jest
to materia, którą masz właśnie w swojej dłoni. Dzięki temu będziesz mogła zabić
wszystkie Akumy, które tworzy Milenijny Earl. Twoim zadaniem będzie właśnie
zaprzestanie tworzenia Akum, przez Milenijnego i jego klanu Noah. Więc jeżeli
chcesz aby świat nie był znów zniszczony idź do zakonu i walcz z Milenijnym i
jego bandą.
-
Huh...
Obiecuję, że dojdę do Zakonu i zostanę Egzorcystką!
*realizm*
-
Rozumiem...
-
Od
tamtej pory podróżowałam i zarabiałam więcej aby właśnie się tutaj spotkać z
tobą i iść do zakonu aby zbawić wszystkie duszę. Podjęłam tą decyzję tylko
dlatego, że właśnie przez Akumę moja rodzina została zamordowana. Jedyne co
pamiętam po mojej rodzinie to, to zdjęcie w medaliku. *ściąga medalik* Pamiętam
*uśmiech* bawiłam się z moimi siostrami w chowanego. Mama była w domu a tata
pracował za domem.
*wspomnienie*
-
Agathe!
Licz do 30-tu!
-
Dobrze
Beatka! 1, 2, 3, 4...
-
Aaa!!!!!
*przeraźliwy krzyk*
-
Kasia!
Zostaw ją potworze! *strzały* Aaa!! *upada*
-
Beata!
Kasia! *biegnie, spojrzenie* Aaa!!! Siostrzyczki!!!
-
Uciekaj!
Agathe uciekaj!! *krzyk*
-
Mamo,
tato!!!
-
Odsuń
się.
-
Huh?!
Kim jesteś?! *chlip*
-
Egzorcystą,
odsuń się bo ta Akuma Cię zabiję jak tą reszte. *biegnie* Spoczywaj w spokoju
żałosna duszo. *uderzenie, wybuch*
-
Kyaa!
*zasłania oczy-podchodzi* Dlaczego mamusia, tatuś i siostrzyczki umarły?!
*płacz*
-
Przykro
mi bardzo, niestety nic się nie da już zrobić...*odchodzi*
-
Nie!!!!!!!
*płacz*
*realizm*
-
Najbardziej
mnie boli to, że im nie mogłam pomóc. *szloch*
-
Ugh...
-
Nic,
nic nie mogłam zrobić. Ale *chlip* obiecuję, że powstrzymam to. Powstrzymam
całą tą wojnę.
-
Agathe.
Nie martw się. Jak dojdziemy do Zakonu wszystko się ułoży.
-
Wiem
dziękuję, że mi pomagasz. *spojrzenie*
-
Nie
ma sprawy. Odpocznij ja się rozejrzę.
-
Dobrze.
Oczywiście
Agathe nie wytrzymała i zasnęła oparta o drzewo. Allen nie mając wyjścia musiał
zostać w lesie z Agathe. Gdy już prawie był świt Allen obudził się i zaczął
robić pompki.
-
493...
494... 495... 496...497...498...499... I 500.
-
Um,
niech ktoś wyłączy ten budzik... *mruczy przez sen*
-
501...502...
Uch? O Agathe już wstałaś?
-
Ghuh?
*trze oczy* Jak widać tak. Czemu mnie nie obudziłeś wcześniej?
-
Próbowałem.
*Godzina wcześniej*
-
Agathe?
Wstawaj trzeba iść.
-
Jeszcze
5 minut szefie...
-
Agathe,
wstawaj.
-
Daj
spać! *uderzenie przez sen*
-
Auu!
Moja twarz. Tsc, silna jest.
*Teraz*
-
Przepraszam
nie chciałam Cię uderzyć. Wybacz!
-
Nic
się nie stało. *uśmiech-wstaje*
-
No
dobra, *wstaję- rozciąga się* trzeba ruszać. Mam pieniądze więc będziemy mogli
jechać pociągiem a nie iść.
-
Dobrze,
ach właśnie.
-
Hę?
Co jest?
-
Znalazłem
twoją torbę z rzeczami jak się rozglądałem. *bierze- podchodzi*
-
Dz-Dziękuję
Allen-kun. *bierze*
-
Może
lepiej się najpierw przebierz a potem chodźmy na pociąg.
-
Dobra
ale nie podglądaj bo znowu Ci przywalę.
-
Ok,
ok.
5 minut później
-
Już.
-
Huh?
*spojrzenie* Eee, Agathe nie będzie Ci za zimno?
-
Nie,
dla mnie jest gorąco.
-
No
dobra to chodź.
Stacja Kolejowa, godzina 7:48.
-
Poczekaj
tutaj zaraz wrócę.
-
Czekaj
Agathe.
-
Huh?
-
Będziemy
musieli jeszcze do jednego miasta pojechać.
-
Nie
ma sprawy ale gdzie?
-
Będzie
po drodze do Londynu.
-
Ech...
Niech Ci będzie.
10 minut później
*informacja* Pociąg do Londynu wyrusza za 5 minut!
-
Tym
razem zdarzyliśmy, przed 10-tą będziemy na miejscu. *siada*
-
Racja
*siada* Agathe, skąd tyle wiesz o zakonie?
-
Twój
mistrz mi powiedział.
-
Ghh
*krzywe spojrzenie, myśli- kobieciarz jednak zostanie kobieciarzem*
-
Coś
się tak zdziwił? Nie jestem słodką dziewczynką. A, że wtedy się do mnie
przystawiał to mu to powiedziałam żeby się uspokoił.
-
E-Ech?
-
No
co? Coś nie tak powiedziałam?
-
*myśli-
nie o to pytałem* Nie nic takiego.
-
O
zakonie właśnie od niego wiem. Tobie nie mówił?
-
*Myśli-
nawet mi nie powiedział dlaczego mam taką rękę, a jej wszystko wyśpiewał* Tak,
ale teraz się dowiedziałem od Ciebie.
*Informacja* Pociąg do Londynu wyrusza!
-
No
w końcu jedziemy, już się nie mogę doczekać, kiedy będę w „Czarnym Zakonie”.
-
Ja
także mam nadzieję, że nie będzie żadnych problemów tam.
-
Na
pewno będą.
-
Gheh?
Skąd to niby wiesz?
-
Tsc,
przeczucie.
-
A-Aha...
Koniec
------------------------------------------------------------------------
Jak widzicie to koniec tej części w następnym
tygodniu (może i wcześniej) będą już pełne opowiadania.
W następnej części D.Gray-Mana :
D.Gray-Man – Otwarcie.
Proszę o opinie i komentarze! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz