Translate

wtorek, 11 września 2012


Witam! :D Przepraszam za opóźnienie ale i tak dodaję kolejną część opowiadania D.Gray-Mana! :) // Mam nadzieję, że szkoła będzie o pół roku krótsza xD

Zapraszam do Czytania! :D

D.Gray-Man – Czarny Zakon



W połowie drogi do Czarnego Zakonu Agathe naburmuszona na Allena nie chciała się w ogóle odezwać. Jednak, kiedy przechodzili obok jeziora Agathe naglę stanęła i zapytała się Allena.

-        Allen, ten cały „Czarny Zakon”, gdzie ono się znajduję?
-        Hę? *spojrzenie* Nie wiem.
-        Ghh. *zesztywnienie* To ty do cholery gdzie nas prowadzisz?! *wydziera się*
-        U-Uspokój się Agathe, nie ja nas prowadzę tylko Timcpany.
-        Że niby ten golem?
-        Tak.
-        Hm, hej Timcanpy, daleko jeszcze do Zakonu?

-        *nie*
-        Ech, *łapię się za głowę* zmęczona jestem, już chyba z 4 dni stoję na nogach...
-        Huh? Chcesz odpocząć?- spytał Allen.
-        Nie, nie. Musimy jak najszybciej dojść tam bo muszę się znowu zregenerować.
-        Zregenerować? Chodzi Ci o to, jak Cię tamtego wieczoru w lesie widziałem?
-        Tiaaa, tylko mi wtedy przerwałeś i nie zregenerowałam się do końca. Ale to chyba i dobrze bo bym musiała jeszcze na stacji czekać z kolejny tydzień albo i więcej.
-        Tak, tylko jakbym Cię wtedy nie spotkał i bym sam doszedł do Czarnego Zakonu to bym miał kłopoty.
-        Niech zgadnę dlatego, że mnie nie wziąłeś, prawda?
-        Tak. *burczy* Ghh.
-        Huh? Co to było?
-        Mój żołądek, wybacz. *uśmiech*
-        Jesteś głodny? *uśmiech*
-        Tak, zjadł bym konia z kopytami.
-        Poczekaj *szuka* wzięłam na drogę jedzenie to Ci dam.
-        Gheh? Nie Agathe, nie trzeba.
-        Cicho *bierze-podaję* Masz. Nie chcę słuchać przez całą drogę jak ci w brzuchu burczy, heh. *uśmiech*
-        Uch? *bierze* Dziękuję Agathe-san. *je*
-        Tim! Jesteśmy niedaleko?
-        *tak*
-        Ech, nareszcie...
-        Pospieszmy się.
-        Ok.

Parę minut później...

-        Ż-Że niby mamy wejść na ten klif?!
-        J-Jak widać musimy.- z nie dowierzeniem powiedział Allen.
-        Hm, mam lepszy pomysł i mniej wysiłku dla ciebie.
-        Hę, dla mnie? Co masz na myśli?
-        Ech, zrobię to zobaczysz. *podchodzi* Złap mnie.
-        Ghe?!
-        Tsc. Złap się mnie to szybciej wejdziemy.
-        E-Ech... *łapię*
-        *myśli- Innocence, Aktywacja!- aktywuje się Innocence Agathe*
-        Ghe? *skok* Aaaaa!!!! A-Agathe Co ty robisz?!
-        Nie widzisz? *chwyt* Gheh, próbuję wejść! *chwyt*
-        Ledwo Timcapny Cię dogania!
-        Wiem! *chwyt* Nie przeszkadzaj *chwyt* bo spadniemy a potem będzie problem! *chwyt- skok*
-        Ghaa! *upada* Auł, boli, boli, boli...
-        Uważaaaaj! *ciężkie upadnięcie- myśli- Innocence dezaktywacja* To tutaj Allen?
-        *myśli- Niemożliwe, w parę sekund na samą górę weszliśmy.*
-        Allen!
-        C-Co?
-        To tutaj?
-        Gheh? Tak *wstaję* chodźmy.
-        Cz-Czekaj myślisz, że było mi tak łatwo Cię tutaj wciągnąć?! Daj mi chociaż odetchnąć!
-        Gchhh... Tim, na pewno to tutaj?
-        *tak-leci*
-        Chodź Agathe *podaję rękę*
-        Ha...Ha... Huh? *dyszy- podaję rękę*
-        W końcu dotarliśmy. Mroczna Organizacja Religijna- Kwatera Główna Egzorcystów. 

Mam nadzieję. Wiele o niej słyszałem jednak znacznie różni się od moich wyobrażeń. Tak czy inaczej, ruszajmy.

W Kwaterze Głównej...

-        A ci to kto?
-        Wspięli się na taki klif?
-        Idą tutaj!
-        A co to za dzieciaki? *podchodzi* Obcy nie mają tutaj wstępu! Dlaczego nie zatrzymaliście ich na klifie?
-        O, oficer Komui. Ale oni nie wyglądają na obcych.
-        *spojrzenie*
-        Spójrz na to, braciszku. *pokazuje palcem* Te dzieciaki mają ze sobą golema Generała Crossa.
-        Faktycznie.
-        Przepraszamy!- woła Allen.
-        Hm? (2x)
-        Generał Marian Cross nas tutaj przysłał. Nazywam się Allen Walker.
-        A ja Agathe Mikai.
-        Chciałbym rozmawiać z dowódcą.

-        Znajomy generała?
-        To on jeszcze żyje?
-        Mówił, że został tu przysłany, ale... wiadomo coś panu na ten temat, oficerze?
-        *piję głośno kawę* Hm, Nie.
-        Eee, niech strażnik ich prześwietli.
-        Hyh? *rozglądają się*
-        Coś jest nie tak.- mówi Agathe.
-        Och, *spojrzenie* Miło mi. *odkłada walizkę*
-        Huh? Ghuuh.
-        Ych?! *zesztywnienie*
-        Promienie prześwietlające! Określanie czy obiekt jest Akumą czy człowiekiem!
-        Ghua! Huh?
-        Eee, co to niby jest?
-        Nie wiem.
-        Nic nie wskazuję? Robale? Ghuaaaa!
-        Gheeee?! (+8x xD)
-        *wypluwa kawę*
-        Zabierzcie ich stąd!!!
-        Ghi?!
-        A-Allen, o co chodzi?!
-        N-Nie mam bladego pojęcia!
-        Chłopak, ten chłopak jest przeklęty! Zabierzcie go, no już! *płacz* Pentagram jest znakiem Akum! Trzyma z Milenijnym Earlem! Tak myślę!
-        Ghaa! Allen to przez twój tatuaż!
-        Ghua. Co? *przerażenie* T-Tatuaż?! To nie tatuaż to blizna!

-        Ghieee?! (+8x.. xd)
-        Mamy szpiega, mamy szpiega!
-        Hej, ostrzegłeś egzorcystów w zamku?
-        Proszę się nie martwić.
-        Kanda już tu jest.
-        Ghu.
-        Ghaa! Kto tam stoi?!
-        Macie tupet żeby tutaj przychodzić.
-        Gheee?!
-        Nie jesteśmy Akumami tylko ludźmi!- krzyczy przerażona Agathe.
-        J-Jedną chwilunię! To jakieś nieporozumienie!
-        Z Moim Mugenem *wyciąga miecz* nie masz szans.
-        Gha? *spojrzenie*
-        *zeskakuję- atakuje*
-        Ghh *zasłania się- uaktywnia się Innocence Allena*

-        Huh?
-        A-Allen-kun!- krzyczy Agathe.- Uważaj!
-        *atak*
-        Ghhh. *spojrzenie* Uszkodził moją broń przeciwko Akumom?!
-        Co jest z twoim ramieniem? *bawi się mieczem*
-        Jest bronią przeciwko Akumom. Jestem Egzorcystą.
-        Co? *spojrzenie* Strażniku!
-        Ale jestem pewny, że widziałem pentagram! Co bym zrobił gdyby okazał się Akumą?!
-        *podbiega-biję* Jestem człowiekiem!
-        Aaaa nie dotykaj mnie!
-        Trochę przeklętym, ale człowiekiem!
-        Nieważne.
-        Uwierzę, jak tylko zobaczę twoje wnętrzności! Z moim Mugenem... Przetnę Cię na pół! *biegnie*
-        A-Allen-kun!
-        Poczekaj. Proszę, poczekaj! Przecież mówię, że nie jestem twoim wrogiem! Powinniście dostać list z zapowiedzią od mojego mistrza Crossa!
-        Huh? *zatrzymuje się* Od generała? List z zapowiedzią?
-        Tak. Musiał być dostarczony tutaj.

-        Szefieeee...

-        *odwraca się* Hej, ty tam!
-        T-Tak!
-        Przeszukaj moje biurko!
-        To...? *zniesmaczenie*
-        Oficerze Komui...
-        Braciszku...
-        *Spojrzenie* Pomogę Ci!
-        Ech...
-        Straszne...- mówi przerażony Allen.
-        Ten... czy ten...? Ani ten...
-        Ach, znalazłem! Jest tutaj! List od generała Crossa!
-        *wyrzuca listy* Przeczytaj mi!
-        „ Komui,  wkrótce przyjdzie dzieciak o imieniu Allen z jedną taką dziewczyną. Pozdrawia Cross.”
-        Teraz wszystko rozumiem. Dowódco Riba, powstrzymaj Kandę! Idę po następna szklankę kawy!
-        Ghh *szał* Przynajmniej posprzątaj na swoim cholernym biurku! *odwraca się* Przestań, Kanda! Powiedziałem żebyś przestał, kretynie!
-        Lenalee.
-        O co chodzi, braciszku?
-        Pomożesz mi z przygotowaniami.
-        Ech?
-        To długo oczekiwani, nowi członkowie.

-        O-Otworzyć wrota! *otwierają się*
-        Ghaa, w tej ciemności nie było widać ich, jakie one duże! *patrzy*

-        *myśli- Dzieciaki przysłane przez Crossa?* Muszą mieć ogromny potencjał.

 Zezwolono na wejście Allenie Walker i Agatha Mikai!
-        Ghaa, Agathe nie Agatha!
-        Hm.
-        Ghh?
-        Komui? Co to za cyrki?
-        Przepraszam, trochę się pośpieszyliśmy.
-        Ten dzieciak jest wychowankiem Crossa. Timcanpy jest tego niepodważalnym dowodem.
-        A nie mówiłem...
-        No dalej dowódco Riba, powiedz, że ci przykro!
-        A to moja wina?!
-        Są jednymi z nas.

-        T-T-T-To prawda.
-        Hm. *uderzenie*
-        No już... Mówiliśmy żebyś przestał. Jeśli zaraz nie wejdziecie, brama się zamknie. Właźcie.

-        Jestem asystentką oficera, Lenalee. Miło mi Was poznać.
-        Och, Kanda!
-        Tsc. *stoi* Hm?
-        Eee, tak się nazywasz, prawda? *odkłada walizkę* Miło mi Cię poznać. *podaję rękę*
-        Nie podaję rąk przeklętym typom. *odchodzi*
-        E-E-E-Ech... *przerażenie*

-        Allen-kun?
-        Wybaczcie. Dopiero co wrócił z misji, więc jest troszkę zdenerwowany. *uśmiech*

-        To nowi członkowie?
-        Co? To jeszcze dzieci. Poza tym co z ich włosami? Chłopak wygląda jak stary dziad.
-        Wygląda na to, że jest przeklęty. Ale ona?
-        Może też jest?
-        Może, może...
-        Czy w porządku jest przyjmować takie dzieci?
-        Cóż, kiedy mówimy o Innocence, wiek nie ma znaczenia.
-        *Staje- myśli- To jest Mroczna Organizacja Religijna*- pomyślał Allen.
-        Allen-kun czemu stoisz?
-        A-Ach, tak patrzyłem.
-        Chodź!

-        Tu jest jadalnia.

-        To piętro jest do trenowania. Obejmuje całe trzecie piętro.

-        Świetlica.

-        Jest jeszcze sanatorium, biblioteka i każdy ma swój pokój. Pokaże je Wam później
-        *myśli- kyaa! Będę miała swój pokój!*
-        Wszyscy Egzorcyści są wysyłani na misje z tego miejsca.
-        Dlatego nazywają kwaterę domem.
-        Domem (2x)...
-        Brzmi przytulnie...- odparł Allen.
-        Są też tacy, którzy celowo nie wracają.
-        Egh? *zesztywnienie- myśli- Jak mój mistrz*.
-        Alleeeeen- kun, chodź bo jeszcze się zgubimy! *pcha*
-        O-Och.
-        Jak się miewa generał Cross... Pojechaliście razem do Indii, tak?
-        Oni tak, ja nie- mówi Agathe.
-        To było, trzy miesiące temu...

Wspomnienie...

-        Allen.
-        Tak, mistrzu?
-        Minęły już trzy lata, kiedy zostałeś moim asystentem.

 Czas abyś uzyskał pełne uprawnienia. *piję wino* Od dzisiaj możesz nazywać się Egzorcystą.
-        Naprawdę? *happy xd*
-        Ale zanim to nastąpi, musisz pojechać do kwatery głównej.

-        Ech?
-        Wiesz gdzie znajduję się kwatera, prawda?
-        Tak...
-        Zabierz ze sobą mojego golema. Wysłałem list z zapowiedzią do Komui, *podchodzi* 
więc jak się tylko obudzisz ruszaj w drogę.
-        Nie mów, że zamierzasz mnie tym uderzyć.
-        Nienawidzę tego miejsca!
-        Eh?! *uderzenie*

Realizm...

-        Ogłuszył swojego ucznia i uciekł, kiedy ten był nieprzytomny?
-        Ech... Co jest na tym piętrze?
-        Należy do mojego brata.
-        A ty Agatha, tak?
-        Tsc. Agathe.
-        Przepraszam, Agathe ty też podróżowałaś z generałem Crossem i Allenem?
-        Nie.
-        Huh? Jak to?
-        Generał Cross nie był moim mistrzem. Trzy lata temu w Anglii jednym z Hoteli mnie zauważyli nieprzytomną i zabrali do szpitala. Jak się ocknęła dał mi kartkę z miejscem gdzie mam się spotkać za trzy lata. To tyle kazał mi tutaj przyjść, wytłumaczył mi wszystko co powinnam wiedzieć lecz trochę dziwnie mi to opowiadał, ech.
-        Rozumiem, ale teraz nie będzie żadnych problemów jak tutaj przybyliście.
-        Gdzie my teraz idziemy?- spytał Allen.
-        Do mojego brata.
-        Tak, witam!


 Jestem Komui Lee, dowódca sekcjii naukowej. 
Ładny widok, co nie? *schodzą po schodach* Wcześniejsze zajście było małym nieporozumieniem, nie?
-        *źli* A niby czyja to wina?!- krzyczeli naukowcy.

-        Lenalee zaprowadź Agathe do jej pokoju, i zaraz tutaj przyjdź.
-        Dobrze, braciszku. Proszę, chodź ze mną.
-        D-Dobrze. *odchodzą*
-        Doooobra, mogę zobaczyć twoje ramie?
-        Ych?
-        W starciu z Kandą twoja broń została uszkodzona, czyż nie? Nie musisz tego ukrywać.
-        *kładzie rękę na stole*
-        Tak jak myślałem, nerwy zostały uszkodzone. Trzeba będzie dać ci znieczulcie.
-        Już jestem, bracie.
-        O jak dobrze! Lenalee, przynieś mi znieczulenie.
-        Tak jest.
-        Możesz aktywować?
-        Och? Tak. *myśli- Aktywacja! -uaktywnia się Innocence Allena* 
-        Hm, *piję* Jesteś typem pasożyta, prawda?
-        Typem pasożyta?
-        No. *stuka* To znaczy, że jesteś w stanie zmienić część swojego ciała w broń. Pośród wszystkich typów broni przeciwko Akumom, ten jest najrzadszy. *odkłada kubek*

-        Ghaa, po co ten sprzęt?

-        Do naprawy! To może być troszeczkę szokujące, więc jeśli nie chcesz przeżyć traumy, *włącza użądzenie* lepiej nie patrz.- powiedział szalenie Komui.
-        Ghua! P-Poczekaj...
-        Zaczynamy...
-        Ghaaaaaaaaa~!!!!!!!!

-        *wstrząsy* Zaczęło się. *zasłania uszy*
-        Biedny chłopak.

-        Hyhyhyhyhyyyyy...
-        Przepraszam, ale mój brat jest trochę brutalny.
-        W-Wiec Komui jest twoim bratem?

-        *spojrzenie* Po tym idziecie „tam”, prawda?
-        Upewnić się czy Allen jest człowiekiem, czy nie?
-        Hm? Nie martw się, nie martw się. To człowiek.
-        Skąd wiesz?
-        *wyłącza urządzenie* Ponieważ na tym świecie tylko ludzie mogą być przeklęci.

Chwilę później...

-        Do jutra nie będziesz mógł za bardzo tym ruszać, ale zagoi się.
-        *szok- myśli- Nigdy więcej nie zranię swojej ręki...*- pomyślał zaszokowany Allen.
-        Hm? No, no, od czasu do czasu może być kłopotliwe, ale typy pasożytów są niezwykle rzadkie. Jesteś wybrańcem, który może wykorzystywać moc Innocence do granic możliwości.
-        Ghy. Innocence? *myśli- Agathe o tym wspominała.*
-        *spojrzenie*
-        To boska moc... łącząca potęgę i wszechwiedzę.
-        Hyh?
-        Ponownie posiadamy Boga w naszych rękach.
-        Oto przedstawiciel naszego szefa. –powiedział Komui.
-        *podchodzi*
-        *spojrzenie* A teraz, pokaż im swoją moc.
-        Ych? Guha? Guaaku!
-        I-I-Innocence...
-        Ghh! Co się dzieję?
-        To na nic.- mówi Komui.- Mówiłem ci przecież, że do jutra nie będziesz nią ruszać.
-        Komui!
-        I jak? Hevlaska? 
Czy ten boski orędownik spełnia twoje oczekiwania?
-        *myśli- co to jest? Czuję jakby coś się do mnie wkradało! To tak jakby szukało coś w moim ciele! -spojrzenie- rusz się! Aktywacja!* Rusz się!

-        Twoje nerwy zostały sparaliżowane. Nie próbuj aktywować broni bez powodu. Uspokój się, nie jestem wrogiem.

-        2%... 16%... 30%... 53%... 83%... Wygląda na to, że 83% jest maksymalnym wskaźnikiem synchronizacją z twoją bronią.
-        Wskaźnikiem synchronizacji?
-        Jest to stopień twojej umiejętności łączenia się z bronią. Im niższy jest procent, tym trudniej jest przeprowadzić aktywację, co może nawet zagrozić użytkownikowi. Nie miałam zamiaru Cię przestraszyć. Chciałam jedynie poczuć twoje Innocence i poznać go.
-        Poznać... Moje Innocence?
-        Allenie Walker... W mrocznej przyszłości twoje Innocence stworzy wspaniałego „Niszczyciela Czasu”.

-        „Niszczyciela Czasu”?
-        *oklaski* Nie wiem co to znaczy, ale brzmi wspaniale! Wiesz, przepowiednie Hevlaski są zawsze nieomylne. Z pewnością możemy liczyć na Allena, prawda?

-        *uderzenie* Mogę Cię walnąć? Choć raz?
-        Nie... Innocence każdego nowego członka musi być sprawdzone. Takie są zasady.
-        Dlaczego nie powiedziałeś mi tego od początku?! *złość- wytyka palcem; myśli- Żeby chociaż Agathe powiedzieli bo będzie zadyma. Jak z nią teraz się spotkałem to ona szybko się denerwuję. Aby nie zrobiła głupstw.
-        Jako wybraniec przez Innocence. Walcz. To twój obowiązek. Dajmy z siebie wszystko, dla dobra świata. Nawet jeśli w zamian nic nie otrzymasz. *podaję rękę*
-        *uśmiech* Dobrze. *uścisk dłoni*
-        *uśmiech* Witaj w Mrocznej Organizacji Religijnej. Większość Egzorcystów jest rozproszona po świecie ale wkrótce ich poznasz. Tak przy okazji Hevlaska te jest Egzorcystką.
-        Hę? *spojrzenie*

-        Jako użytkownik kostki, jestem strażniczką Innocence odkąd założono Zakon. Allenie, niech łaska Boża będzie z tobą.
-        Ghyh.
-        No, to masz teraz nas z głowy!
-        Huh?
-        Zawołam zaraz Lenalee to pokażę Ci twój pokój. A przy okazji jak spotkasz Agathe *spojrzenie* powiedz jej, że za pół godziny jej kolej. Trzeba wypełnić wszystkie jej dane a , że ich nie ma trzeba je zrobić.
-        Och? Dobrze.

-        Bracie, dlaczego wszystkich nowych straszysz? Potem się dziwisz dlaczego nie chce nikt tu wracać.
-        Oj Leenale, wiesz, że nie robię tego umyślnie. Później porozmawiamy, teraz zabierz Allena do jego pokoju.
-        Dobrze bracie. Chodź Allen.
-        D-Dobrze.

-        *idą* Przepraszam za brata, zawszę robi takie cyrki nowym. Nie gniewaj się na niego.
-        Nie gniewam się. Po prostu nowa sytuacja mnie spotkała i się trochę zdezorientowałem.
-        Yhym... Ty z Agathe nie jesteście spokrewnieni?
-        Słucham?
-        Mówię, że Agathe jest podobna do ciebie. Jesteście spokrewnieni?
-        Ach, nie. To moja znajoma z 3 lat.
-        Znajoma? Myślałam, że to jest twoja siostra.
-        Nie, nie. Mój mistrz mi kazał ją tutaj przyprowadzić. Nie wiem z jakiego powodu ale kazał. Jakbym jej tutaj nie przyprowadził bym miał kłopoty od niego.
-        Rozumiem, rozumiem. *spojrzenie* Ach, tu jest twój pokój. Obok jest pokój Agathe, więc jeżeli byś jej szukał jest tutaj.
-        Dziękuje Leenale.
-        *uśmiech* Drobiazg! *odchodzi*
-        *podchozi-puka-wchodzi* Hej Agathe za pół godzi- *spojrzenie*
-        Raz, dwa, raz, dwa... Ghuh? *spojrzenie* Ghuaa! *upada*
-        A-Agathe!
-        Aj, aj, aj, boli... Czemuś mnie przestraszył?! Nawet nie mogę się rozciągać?
-        A-Ah, przepraszam, a właściwie co ty robiłaś?
-        Szpagat. I się trochę rozciągałam.
-        A-Ale nad podłogą?!
-        Ghuaa! Nie latałam w powietrzu tylko utrzymywałam się o szafki! A tak w ogolę to jak twoja ręka? Wyleczył ci ją?
-        *załamka* Nie przypominaj... *spojrzenie* A no tak właśnie Komui za pół godziny tutaj do ciebie przyjdzie żeby wypełnić twoje dane.
-        Ach, dzięki za informację. *siada* Opowiadaj.
-        Hę?
-        Co robiliście tak długo? Przecież naprawa twojej broni powinna trwać krócej.
-        A-Ach, zaprowadził mnie żeby zbadać moje Innocence.
-        Zbadać Innocence? Bolało?
-        Nie tylko czułem dziwne uczycie jakby coś we mnie szukało.
-        Ueee, nie przyjemnie było pewne, nie?
-        Troszeczkę. *szelest* Hm? Słyszałaś coś?
-        Ghue? N-Nie nie słyszałam, t-to pewnie wiatr, tak! Na pewno wiatr he he... *miauknięcie* Ych. *zesztywnienie*
-         Teraz to powinnaś słyszeć. *podchodzi*
-        N-Nie patrz tam!- zdezorientowana Agathe nie chciała dopuścić Allena aby otworzył szafę.
-        Huh? Co tam ukryłaś?
-        Błagam nie mów Komuiemu!
-        Huh?
-        Tam jest mój kot. Ale błagam nie wygadaj się!
-        K-Kot? Skąd wytrzasnęłaś tego kota?
-        *otwiera szafę* Był z nami jak podróżowaliśmy razem.
-        Ghue?! Niby kiedy?
-        Za nami szedł. Nie zauważyłeś go bo prędzej po drzewach skakał.
-        Ghe?
-        *podnosi- miauknięcie* To mój kot Diese. Zaadoptowałam go jak wędrowałam po Włoszech. Od tamtej pory jest przy mnie. Nikt mnie nie chciał więc zamiast ludzi miałam jego. *głasze* Jest trochę dziwny ale dobrze mi się z nim wędrowało *uśmiech*.
-        Mówisz, że on ciągle za nami chodził?
-        Tak.
-        Yhy. *siada* Właśnie zapomniałem wspomnieć, ty na nazwisko masz Mikai?
-        Tak, a bo co?
-        Nie powiedziałaś mi.
-        Nazwisko jak nazwisko, jestem z pochodzenia Polką ale nazwisko mam z innego rodu.
-        Polka? Słyszałem od mojego mistrza, że są tam same ładne dziewczyny.
-        Tsc. *uderzenie* Co ty kobieciarzem się robisz?! Idziesz w ślady mistrza?!
-        Aułałała, czemu bijesz mnie po głowie...?
-        Wkurzyłeś mnie!
-        T-Tym, że powiedziałem, że Polki są ładne?
-        No!
-        A-Agathe.
-        Co?
-        Ty jesteś Polką.
-        I co z tego masz tak nie mówić!
-        Dobrze, dobrze. Dobra ja idę do swojego pokoju. *otwiera drzwi* Dobranoc.
-        Dobranoc.
-        *zamyka; podchodzi do drzwi- otwiera je- zamyka- podchodzi do łóżka i siada obok niego* Ech, po co żem to gadał? Ech... Ciekawe gdzie się Timcanpy podział...? *spojrzenie* Ech?
-        Nie zatrzymuj się. Podążaj naprzód!
-        W końcu mi się udało, Mana. Jestem na starcie! Obiecuję, że się nie zatrzymam. Będę szedł tak długo, aż starczy mi tchu!



OMG!!!! *.* Się trochę rozpisałam... Wybaczcie mi, że tyle to trwało :c

W następnej Części D.Gray-Mana!

„Duch Martelu!”


Już za tydzień! >.<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz