Witam! :D Przepraszam za opóźnienie ale i tak dodaję
kolejną część opowiadania D.Gray-Mana! :) // Mam nadzieję, że szkoła będzie o
pół roku krótsza xD
Zapraszam
do Czytania! :D
D.Gray-Man – Czarny Zakon
W połowie drogi do Czarnego Zakonu Agathe naburmuszona na
Allena nie chciała się w ogóle odezwać. Jednak, kiedy przechodzili obok jeziora
Agathe naglę stanęła i zapytała się Allena.
-
Allen,
ten cały „Czarny Zakon”, gdzie ono się znajduję?
-
Hę?
*spojrzenie* Nie wiem.
-
Ghh.
*zesztywnienie* To ty do cholery gdzie nas prowadzisz?! *wydziera się*
-
U-Uspokój
się Agathe, nie ja nas prowadzę tylko Timcpany.
-
Że
niby ten golem?
-
Tak.
-
Hm,
hej Timcanpy, daleko jeszcze do Zakonu?
-
*nie*
-
Ech,
*łapię się za głowę* zmęczona jestem, już chyba z 4 dni stoję na nogach...
-
Huh?
Chcesz odpocząć?- spytał Allen.
-
Nie,
nie. Musimy jak najszybciej dojść tam bo muszę się znowu zregenerować.
-
Zregenerować?
Chodzi Ci o to, jak Cię tamtego wieczoru w lesie widziałem?
-
Tiaaa,
tylko mi wtedy przerwałeś i nie zregenerowałam się do końca. Ale to chyba i
dobrze bo bym musiała jeszcze na stacji czekać z kolejny tydzień albo i więcej.
-
Tak,
tylko jakbym Cię wtedy nie spotkał i bym sam doszedł do Czarnego Zakonu to bym
miał kłopoty.
-
Niech
zgadnę dlatego, że mnie nie wziąłeś, prawda?
-
Tak.
*burczy* Ghh.
-
Huh?
Co to było?
-
Mój
żołądek, wybacz. *uśmiech*
-
Jesteś
głodny? *uśmiech*
-
Tak,
zjadł bym konia z kopytami.
-
Poczekaj
*szuka* wzięłam na drogę jedzenie to Ci dam.
-
Gheh?
Nie Agathe, nie trzeba.
-
Cicho
*bierze-podaję* Masz. Nie chcę słuchać przez całą drogę jak ci w brzuchu
burczy, heh. *uśmiech*
-
Uch?
*bierze* Dziękuję Agathe-san. *je*
-
Tim!
Jesteśmy niedaleko?
-
*tak*
-
Ech,
nareszcie...
-
Pospieszmy
się.
-
Ok.
Parę minut później...
-
Ż-Że
niby mamy wejść na ten klif?!
-
J-Jak
widać musimy.- z nie dowierzeniem powiedział Allen.
-
Hm,
mam lepszy pomysł i mniej wysiłku dla ciebie.
-
Hę,
dla mnie? Co masz na myśli?
-
Ech,
zrobię to zobaczysz. *podchodzi* Złap mnie.
-
Ghe?!
-
Tsc.
Złap się mnie to szybciej wejdziemy.
-
E-Ech...
*łapię*
-
*myśli-
Innocence, Aktywacja!- aktywuje się Innocence Agathe*
-
Ghe?
*skok* Aaaaa!!!! A-Agathe Co ty robisz?!
-
Nie
widzisz? *chwyt* Gheh, próbuję wejść! *chwyt*
-
Ledwo
Timcapny Cię dogania!
-
Wiem!
*chwyt* Nie przeszkadzaj *chwyt* bo spadniemy a potem będzie problem! *chwyt-
skok*
-
Ghaa!
*upada* Auł, boli, boli, boli...
-
Uważaaaaj!
*ciężkie upadnięcie- myśli- Innocence dezaktywacja* To tutaj Allen?
-
*myśli-
Niemożliwe, w parę sekund na samą górę weszliśmy.*
-
Allen!
-
C-Co?
-
To
tutaj?
-
Gheh?
Tak *wstaję* chodźmy.
-
Cz-Czekaj
myślisz, że było mi tak łatwo Cię tutaj wciągnąć?! Daj mi chociaż odetchnąć!
-
Gchhh...
Tim, na pewno to tutaj?
-
*tak-leci*
-
Chodź
Agathe *podaję rękę*
-
Ha...Ha... Huh? *dyszy- podaję rękę*
-
W
końcu dotarliśmy. Mroczna Organizacja Religijna- Kwatera Główna Egzorcystów.
Mam nadzieję. Wiele o niej słyszałem jednak znacznie różni się od moich
wyobrażeń. Tak czy inaczej, ruszajmy.
W Kwaterze Głównej...
-
A
ci to kto?
-
Wspięli
się na taki klif?
-
Idą
tutaj!
-
A
co to za dzieciaki? *podchodzi* Obcy nie mają tutaj wstępu! Dlaczego nie
zatrzymaliście ich na klifie?
-
O,
oficer Komui. Ale oni nie wyglądają na obcych.
-
*spojrzenie*
-
Spójrz
na to, braciszku. *pokazuje palcem* Te dzieciaki mają ze sobą golema Generała
Crossa.
-
Faktycznie.
-
Przepraszamy!-
woła Allen.
-
Hm?
(2x)
-
Generał
Marian Cross nas tutaj przysłał. Nazywam się Allen Walker.
-
A
ja Agathe Mikai.
-
Chciałbym
rozmawiać z dowódcą.
-
Znajomy
generała?
-
To
on jeszcze żyje?
-
Mówił,
że został tu przysłany, ale... wiadomo coś panu na ten temat, oficerze?
-
*piję
głośno kawę* Hm, Nie.
-
Eee,
niech strażnik ich prześwietli.
-
Hyh?
*rozglądają się*
-
Coś
jest nie tak.- mówi Agathe.
-
Och,
*spojrzenie* Miło mi. *odkłada walizkę*
-
Huh? Ghuuh.
-
Ych?!
*zesztywnienie*
-
Promienie
prześwietlające! Określanie czy obiekt jest Akumą czy człowiekiem!
-
Ghua!
Huh?
-
Eee,
co to niby jest?
-
Nie
wiem.
-
Nic
nie wskazuję? Robale? Ghuaaaa!
-
Gheeee?! (+8x xD)
-
*wypluwa
kawę*
-
Zabierzcie
ich stąd!!!
-
Ghi?!
-
A-Allen,
o co chodzi?!
-
N-Nie
mam bladego pojęcia!
-
Chłopak,
ten chłopak jest przeklęty! Zabierzcie go, no już! *płacz* Pentagram jest
znakiem Akum! Trzyma z Milenijnym Earlem! Tak myślę!
-
Ghaa!
Allen to przez twój tatuaż!
-
Ghua.
Co? *przerażenie* T-Tatuaż?! To nie tatuaż to blizna!
-
Ghieee?!
(+8x.. xd)
-
Mamy
szpiega, mamy szpiega!
-
Hej,
ostrzegłeś egzorcystów w zamku?
-
Proszę
się nie martwić.
-
Kanda
już tu jest.
-
Ghu.
-
Ghaa!
Kto tam stoi?!
-
Macie
tupet żeby tutaj przychodzić.
-
Gheee?!
-
Nie
jesteśmy Akumami tylko ludźmi!- krzyczy przerażona Agathe.
-
J-Jedną
chwilunię! To jakieś nieporozumienie!
-
Z
Moim Mugenem *wyciąga miecz* nie masz szans.
-
Gha?
*spojrzenie*
-
*zeskakuję-
atakuje*
-
Ghh
*zasłania się- uaktywnia się Innocence Allena*
-
Huh?
-
A-Allen-kun!-
krzyczy Agathe.- Uważaj!
-
*atak*
-
Ghhh.
*spojrzenie* Uszkodził moją broń przeciwko Akumom?!
-
Co
jest z twoim ramieniem? *bawi się mieczem*
-
Jest
bronią przeciwko Akumom. Jestem Egzorcystą.
-
Co?
*spojrzenie* Strażniku!
-
Ale
jestem pewny, że widziałem pentagram! Co bym zrobił gdyby okazał się Akumą?!
-
*podbiega-biję*
Jestem człowiekiem!
-
Aaaa
nie dotykaj mnie!
-
Trochę
przeklętym, ale człowiekiem!
-
Nieważne.
-
Uwierzę,
jak tylko zobaczę twoje wnętrzności! Z moim Mugenem... Przetnę Cię na pół!
*biegnie*
-
A-Allen-kun!
-
Poczekaj.
Proszę, poczekaj! Przecież mówię, że nie jestem twoim wrogiem! Powinniście
dostać list z zapowiedzią od mojego mistrza Crossa!
-
Huh?
*zatrzymuje się* Od generała? List z zapowiedzią?
-
Tak.
Musiał być dostarczony tutaj.
-
Szefieeee...
-
*odwraca
się* Hej, ty tam!
-
T-Tak!
-
Przeszukaj
moje biurko!
-
To...?
*zniesmaczenie*
-
Oficerze
Komui...
-
Braciszku...
-
*Spojrzenie*
Pomogę Ci!
-
Ech...
-
Straszne...-
mówi przerażony Allen.
-
Ten...
czy ten...? Ani ten...
-
Ach,
znalazłem! Jest tutaj! List od generała Crossa!
-
*wyrzuca
listy* Przeczytaj mi!
-
„
Komui, wkrótce przyjdzie dzieciak o
imieniu Allen z jedną taką dziewczyną. Pozdrawia Cross.”
-
Teraz
wszystko rozumiem. Dowódco Riba, powstrzymaj Kandę! Idę po następna szklankę
kawy!
-
Ghh
*szał* Przynajmniej posprzątaj na swoim cholernym biurku! *odwraca się*
Przestań, Kanda! Powiedziałem żebyś przestał, kretynie!
-
Lenalee.
-
O
co chodzi, braciszku?
-
Pomożesz
mi z przygotowaniami.
-
Ech?
-
To
długo oczekiwani, nowi członkowie.
-
O-Otworzyć
wrota! *otwierają się*
-
Ghaa,
w tej ciemności nie było widać ich, jakie one duże! *patrzy*
-
*myśli-
Dzieciaki przysłane przez Crossa?* Muszą mieć ogromny potencjał.
Zezwolono na
wejście Allenie Walker i Agatha Mikai!
-
Ghaa, Agathe nie Agatha!
-
Hm.
-
Ghh?
-
Komui?
Co to za cyrki?
-
Przepraszam,
trochę się pośpieszyliśmy.
-
Ten
dzieciak jest wychowankiem Crossa. Timcanpy jest tego niepodważalnym dowodem.
-
A
nie mówiłem...
-
No
dalej dowódco Riba, powiedz, że ci przykro!
-
A
to moja wina?!
-
Są
jednymi z nas.
-
T-T-T-To
prawda.
-
Hm.
*uderzenie*
-
No
już... Mówiliśmy żebyś przestał. Jeśli zaraz nie wejdziecie, brama się zamknie.
Właźcie.
-
Jestem
asystentką oficera, Lenalee. Miło mi Was poznać.
-
Och,
Kanda!
-
Tsc.
*stoi* Hm?
-
Eee,
tak się nazywasz, prawda? *odkłada walizkę* Miło mi Cię poznać. *podaję rękę*
-
Nie
podaję rąk przeklętym typom. *odchodzi*
-
E-E-E-Ech...
*przerażenie*
-
Allen-kun?
-
Wybaczcie.
Dopiero co wrócił z misji, więc jest troszkę zdenerwowany. *uśmiech*
-
To
nowi członkowie?
-
Co?
To jeszcze dzieci. Poza tym co z ich włosami? Chłopak wygląda jak stary dziad.
-
Wygląda
na to, że jest przeklęty. Ale ona?
-
Może
też jest?
-
Może,
może...
-
Czy
w porządku jest przyjmować takie dzieci?
-
Cóż,
kiedy mówimy o Innocence, wiek nie ma znaczenia.
-
*Staje-
myśli- To jest Mroczna Organizacja Religijna*- pomyślał Allen.
-
Allen-kun
czemu stoisz?
-
A-Ach,
tak patrzyłem.
-
Chodź!
-
Tu
jest jadalnia.
-
To
piętro jest do trenowania. Obejmuje całe trzecie piętro.
-
Świetlica.
-
Jest
jeszcze sanatorium, biblioteka i każdy ma swój pokój. Pokaże je Wam później
-
*myśli-
kyaa! Będę miała swój pokój!*
-
Wszyscy
Egzorcyści są wysyłani na misje z tego miejsca.
-
Dlatego
nazywają kwaterę domem.
-
Domem
(2x)...
-
Brzmi
przytulnie...- odparł Allen.
-
Są
też tacy, którzy celowo nie wracają.
-
Egh?
*zesztywnienie- myśli- Jak mój mistrz*.
-
Alleeeeen-
kun, chodź bo jeszcze się zgubimy! *pcha*
-
O-Och.
-
Jak
się miewa generał Cross... Pojechaliście razem do Indii, tak?
-
Oni
tak, ja nie- mówi Agathe.
-
To
było, trzy miesiące temu...
Wspomnienie...
-
Allen.
-
Tak,
mistrzu?
-
Minęły
już trzy lata, kiedy zostałeś moim asystentem.
Czas abyś uzyskał pełne
uprawnienia. *piję wino* Od dzisiaj możesz nazywać się Egzorcystą.
-
Naprawdę?
*happy xd*
-
Ale
zanim to nastąpi, musisz pojechać do kwatery głównej.
-
Ech?
-
Wiesz
gdzie znajduję się kwatera, prawda?
-
Tak...
-
Zabierz
ze sobą mojego golema. Wysłałem list z zapowiedzią do Komui, *podchodzi*
więc
jak się tylko obudzisz ruszaj w drogę.
-
Nie
mów, że zamierzasz mnie tym uderzyć.
-
Nienawidzę
tego miejsca!
-
Eh?!
*uderzenie*
Realizm...
-
Ogłuszył
swojego ucznia i uciekł, kiedy ten był nieprzytomny?
-
Ech...
Co jest na tym piętrze?
-
Należy
do mojego brata.
-
A
ty Agatha, tak?
-
Tsc.
Agathe.
-
Przepraszam,
Agathe ty też podróżowałaś z generałem Crossem i Allenem?
-
Nie.
-
Huh?
Jak to?
-
Generał
Cross nie był moim mistrzem. Trzy lata temu w Anglii jednym z Hoteli mnie
zauważyli nieprzytomną i zabrali do szpitala. Jak się ocknęła dał mi kartkę z
miejscem gdzie mam się spotkać za trzy lata. To tyle kazał mi tutaj przyjść,
wytłumaczył mi wszystko co powinnam wiedzieć lecz trochę dziwnie mi to
opowiadał, ech.
-
Rozumiem,
ale teraz nie będzie żadnych problemów jak tutaj przybyliście.
-
Gdzie
my teraz idziemy?- spytał Allen.
-
Do
mojego brata.
-
Tak,
witam!
Jestem Komui Lee, dowódca sekcjii naukowej.
Ładny widok, co nie?
*schodzą po schodach* Wcześniejsze zajście było małym nieporozumieniem, nie?
-
*źli*
A niby czyja to wina?!- krzyczeli naukowcy.
-
Lenalee
zaprowadź Agathe do jej pokoju, i zaraz tutaj przyjdź.
-
Dobrze,
braciszku. Proszę, chodź ze mną.
-
D-Dobrze.
*odchodzą*
-
Doooobra,
mogę zobaczyć twoje ramie?
-
Ych?
-
W
starciu z Kandą twoja broń została uszkodzona, czyż nie? Nie musisz tego
ukrywać.
-
*kładzie
rękę na stole*
-
Tak
jak myślałem, nerwy zostały uszkodzone. Trzeba będzie dać ci znieczulcie.
-
Już
jestem, bracie.
-
O
jak dobrze! Lenalee, przynieś mi znieczulenie.
-
Tak
jest.
-
Możesz
aktywować?
-
Och?
Tak. *myśli- Aktywacja! -uaktywnia się Innocence Allena*
-
Hm,
*piję* Jesteś typem pasożyta, prawda?
-
Typem
pasożyta?
-
No.
*stuka* To znaczy, że jesteś w stanie zmienić część swojego ciała w broń.
Pośród wszystkich typów broni przeciwko Akumom, ten jest najrzadszy. *odkłada
kubek*
-
Ghaa,
po co ten sprzęt?
-
Do
naprawy! To może być troszeczkę szokujące, więc jeśli nie chcesz przeżyć
traumy, *włącza użądzenie* lepiej nie patrz.- powiedział szalenie Komui.
-
Ghua!
P-Poczekaj...
-
Zaczynamy...
-
Ghaaaaaaaaa~!!!!!!!!
-
*wstrząsy*
Zaczęło się. *zasłania uszy*
-
Biedny
chłopak.
-
Hyhyhyhyhyyyyy...
-
Przepraszam,
ale mój brat jest trochę brutalny.
-
W-Wiec
Komui jest twoim bratem?
-
*spojrzenie*
Po tym idziecie „tam”, prawda?
-
Upewnić
się czy Allen jest człowiekiem, czy nie?
-
Hm?
Nie martw się, nie martw się. To człowiek.
-
Skąd
wiesz?
-
*wyłącza
urządzenie* Ponieważ na tym świecie tylko ludzie mogą być przeklęci.
Chwilę później...
-
Do jutra nie będziesz mógł za bardzo tym ruszać, ale zagoi
się.
-
*szok-
myśli- Nigdy więcej nie zranię swojej ręki...*- pomyślał zaszokowany Allen.
-
Hm?
No, no, od czasu do czasu może być kłopotliwe, ale typy pasożytów są niezwykle
rzadkie. Jesteś wybrańcem, który może wykorzystywać moc Innocence do granic
możliwości.
-
Ghy.
Innocence? *myśli- Agathe o tym wspominała.*
-
*spojrzenie*
-
To
boska moc... łącząca potęgę i wszechwiedzę.
-
Hyh?
-
Ponownie
posiadamy Boga w naszych rękach.
-
Oto
przedstawiciel naszego szefa. –powiedział Komui.
-
*podchodzi*
-
*spojrzenie*
A teraz, pokaż im swoją moc.
-
Ych?
Guha? Guaaku!
-
I-I-Innocence...
-
Ghh!
Co się dzieję?
-
To
na nic.- mówi Komui.- Mówiłem ci przecież, że do jutra nie będziesz nią ruszać.
-
Komui!
-
I
jak? Hevlaska?
Czy ten boski orędownik spełnia twoje oczekiwania?
-
*myśli-
co to jest? Czuję jakby coś się do mnie wkradało! To tak jakby szukało coś w
moim ciele! -spojrzenie- rusz się! Aktywacja!* Rusz się!
-
Twoje
nerwy zostały sparaliżowane. Nie próbuj aktywować broni bez powodu. Uspokój
się, nie jestem wrogiem.
-
2%...
16%... 30%... 53%... 83%... Wygląda na to, że 83% jest maksymalnym wskaźnikiem
synchronizacją z twoją bronią.
-
Wskaźnikiem
synchronizacji?
-
Jest
to stopień twojej umiejętności łączenia się z bronią. Im niższy jest procent,
tym trudniej jest przeprowadzić aktywację, co może nawet zagrozić
użytkownikowi. Nie miałam zamiaru Cię przestraszyć. Chciałam jedynie poczuć
twoje Innocence i poznać go.
-
Poznać...
Moje Innocence?
-
Allenie
Walker... W mrocznej przyszłości twoje Innocence stworzy wspaniałego
„Niszczyciela Czasu”.
-
„Niszczyciela
Czasu”?
-
*oklaski*
Nie wiem co to znaczy, ale brzmi wspaniale! Wiesz, przepowiednie Hevlaski są
zawsze nieomylne. Z pewnością możemy liczyć na Allena, prawda?
-
*uderzenie*
Mogę Cię walnąć? Choć raz?
-
Nie...
Innocence każdego nowego członka musi być sprawdzone. Takie są zasady.
-
Dlaczego
nie powiedziałeś mi tego od początku?! *złość- wytyka palcem; myśli- Żeby
chociaż Agathe powiedzieli bo będzie zadyma. Jak z nią teraz się spotkałem to
ona szybko się denerwuję. Aby nie zrobiła głupstw.
-
Jako
wybraniec przez Innocence. Walcz. To twój obowiązek. Dajmy z siebie wszystko,
dla dobra świata. Nawet jeśli w zamian nic nie otrzymasz. *podaję rękę*
-
*uśmiech*
Dobrze. *uścisk dłoni*
-
*uśmiech*
Witaj w Mrocznej Organizacji Religijnej. Większość Egzorcystów jest rozproszona
po świecie ale wkrótce ich poznasz. Tak przy okazji Hevlaska te jest
Egzorcystką.
-
Hę?
*spojrzenie*
-
Jako
użytkownik kostki, jestem strażniczką Innocence odkąd założono Zakon. Allenie,
niech łaska Boża będzie z tobą.
-
Ghyh.
-
No,
to masz teraz nas z głowy!
-
Huh?
-
Zawołam
zaraz Lenalee to pokażę Ci twój pokój. A przy okazji jak spotkasz Agathe
*spojrzenie* powiedz jej, że za pół godziny jej kolej. Trzeba wypełnić
wszystkie jej dane a , że ich nie ma trzeba je zrobić.
-
Och?
Dobrze.
-
Bracie,
dlaczego wszystkich nowych straszysz? Potem się dziwisz dlaczego nie chce nikt
tu wracać.
-
Oj
Leenale, wiesz, że nie robię tego umyślnie. Później porozmawiamy, teraz zabierz
Allena do jego pokoju.
-
Dobrze
bracie. Chodź Allen.
-
D-Dobrze.
-
*idą*
Przepraszam za brata, zawszę robi takie cyrki nowym. Nie gniewaj się na niego.
-
Nie
gniewam się. Po prostu nowa sytuacja mnie spotkała i się trochę
zdezorientowałem.
-
Yhym...
Ty z Agathe nie jesteście spokrewnieni?
-
Słucham?
-
Mówię,
że Agathe jest podobna do ciebie. Jesteście spokrewnieni?
-
Ach,
nie. To moja znajoma z 3 lat.
-
Znajoma?
Myślałam, że to jest twoja siostra.
-
Nie,
nie. Mój mistrz mi kazał ją tutaj przyprowadzić. Nie wiem z jakiego powodu ale
kazał. Jakbym jej tutaj nie przyprowadził bym miał kłopoty od niego.
-
Rozumiem,
rozumiem. *spojrzenie* Ach, tu jest twój pokój. Obok jest pokój Agathe, więc jeżeli
byś jej szukał jest tutaj.
-
Dziękuje
Leenale.
-
*uśmiech*
Drobiazg! *odchodzi*
-
*podchozi-puka-wchodzi*
Hej Agathe za pół godzi- *spojrzenie*
-
Raz,
dwa, raz, dwa... Ghuh? *spojrzenie* Ghuaa! *upada*
-
A-Agathe!
-
Aj,
aj, aj, boli... Czemuś mnie przestraszył?! Nawet nie mogę się rozciągać?
-
A-Ah,
przepraszam, a właściwie co ty robiłaś?
-
Szpagat.
I się trochę rozciągałam.
-
A-Ale
nad podłogą?!
-
Ghuaa!
Nie latałam w powietrzu tylko utrzymywałam się o szafki! A tak w ogolę to jak
twoja ręka? Wyleczył ci ją?
-
*załamka*
Nie przypominaj... *spojrzenie* A no tak właśnie Komui za pół godziny tutaj do
ciebie przyjdzie żeby wypełnić twoje dane.
-
Ach,
dzięki za informację. *siada* Opowiadaj.
-
Hę?
-
Co
robiliście tak długo? Przecież naprawa twojej broni powinna trwać krócej.
-
A-Ach,
zaprowadził mnie żeby zbadać moje Innocence.
-
Zbadać
Innocence? Bolało?
-
Nie
tylko czułem dziwne uczycie jakby coś we mnie szukało.
-
Ueee,
nie przyjemnie było pewne, nie?
-
Troszeczkę.
*szelest* Hm? Słyszałaś coś?
-
Ghue?
N-Nie nie słyszałam, t-to pewnie wiatr, tak! Na pewno wiatr he he...
*miauknięcie* Ych. *zesztywnienie*
-
Teraz to powinnaś słyszeć. *podchodzi*
-
N-Nie
patrz tam!- zdezorientowana Agathe nie chciała dopuścić Allena aby otworzył
szafę.
-
Huh?
Co tam ukryłaś?
-
Błagam
nie mów Komuiemu!
-
Huh?
-
Tam
jest mój kot. Ale błagam nie wygadaj się!
-
K-Kot?
Skąd wytrzasnęłaś tego kota?
-
*otwiera
szafę* Był z nami jak podróżowaliśmy razem.
-
Ghue?!
Niby kiedy?
-
Za
nami szedł. Nie zauważyłeś go bo prędzej po drzewach skakał.
-
Ghe?
-
*podnosi-
miauknięcie* To mój kot Diese. Zaadoptowałam go jak wędrowałam po Włoszech. Od
tamtej pory jest przy mnie. Nikt mnie nie chciał więc zamiast ludzi miałam
jego. *głasze* Jest trochę dziwny ale dobrze mi się z nim wędrowało *uśmiech*.
-
Mówisz,
że on ciągle za nami chodził?
-
Tak.
-
Yhy.
*siada* Właśnie zapomniałem wspomnieć, ty na nazwisko masz Mikai?
-
Tak,
a bo co?
-
Nie
powiedziałaś mi.
-
Nazwisko
jak nazwisko, jestem z pochodzenia Polką ale nazwisko mam z innego rodu.
-
Polka?
Słyszałem od mojego mistrza, że są tam same ładne dziewczyny.
-
Tsc.
*uderzenie* Co ty kobieciarzem się robisz?! Idziesz w ślady mistrza?!
-
Aułałała,
czemu bijesz mnie po głowie...?
-
Wkurzyłeś
mnie!
-
T-Tym,
że powiedziałem, że Polki są ładne?
-
No!
-
A-Agathe.
-
Co?
-
Ty
jesteś Polką.
-
I
co z tego masz tak nie mówić!
-
Dobrze,
dobrze. Dobra ja idę do swojego pokoju. *otwiera drzwi* Dobranoc.
-
Dobranoc.
-
*zamyka;
podchodzi do drzwi- otwiera je- zamyka- podchodzi do łóżka i siada obok niego*
Ech, po co żem to gadał? Ech... Ciekawe gdzie się Timcanpy podział...?
*spojrzenie* Ech?
-
Nie zatrzymuj się. Podążaj naprzód!
-
W
końcu mi się udało, Mana. Jestem na starcie! Obiecuję, że się nie zatrzymam.
Będę szedł tak długo, aż starczy mi tchu!
OMG!!!! *.* Się trochę rozpisałam... Wybaczcie mi,
że tyle to trwało :c
W następnej Części D.Gray-Mana!
„Duch Martelu!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz