Translate

niedziela, 2 września 2012


Ohayoooo!!! <3 To ja Agathe :D Dzisiaj dodaję kolejną część opowiadania D.Gray-Mana :)
 
Ale Przed tym, bardzo proszę Was o przysługę. Jeżeli chcecie abym pisała więcej bardzo proszę o to abyście polecili mojego bloga znajomym :) Będę bardzo wdzięczna ^-^ Jeżeli blog się rozwinie to więcej będę miała przyjemności aby dla Was Wszystkich pisać =3
 
 Dobrze dosyć tego gadania czas na opowieść :D
 
D.Gray-Man- Otwarcie- Chłopiec i dziewczyna, polujący na Akumy...
 
W drodze do Czarnego Zakonu Agathe i Allen siedzieli w pociągu i rozmawiali ale nie długo ponieważ Agatke zdrzemnęła się. Po paru godzinach jazdy dotarli do miasta gdzie prosił Allen aby sprawdzić o co mu chodziło. Lecz gdy pociąg hamował zbyt naglę to zrobił i Allen wpadł na Agathe.
 
-        Ghee.. *spojrzenie* Ygh?!
-        Ajj!Y-Y-Yyy... *zdenerwowanie* A-Allen złaź ze mnie już! Ygh!!!!!!
-        A-Agathe przepraszam t-to nie było celowo!
-        Dobra ale nie musisz na mnie leżeć, złaź! *odpycha*
-        Ygh! *upada* Auł...
-        Tsc... *wstaje* Dotarliśmy już może w końcu wyjdziemy?
-        Uch? Tak, tak. *myśli- Auł, plecy mnie bolą* 
 
Gdy wychodzili z pociągu rozglądali się. Po momencie znaleźli transport. Weszli na tyły powozu cyrkowców i usiedli. Po momencie Allen zaczął wołać kogoś.
 
-        Timcanpy? Timcanpy? Przestań latać tu i tam. Jeszcze kot Cię zje.
-        Huh? Timcanpy? *spojrzenie* Nie widziałam go wcześniej.
-        Latał dlatego.
-        A-Aha.
-        Chodź tu Timcanpy! *woła*
-        Hej jesteście pewnie głodni.- mówi cyrkowiec.
-        Huh? *spojrzenie*
-        Częstujcie się, *podaję* to kanapki.
-        Dziękujemy. *biorą*- odparli.
-        Kya! *odpycha* Podróżnicy! Zostajecie tutaj czy tylko zwiedzacie?- powiedziała kobieta w masce królika *lol xD*.
-        Nie, tylko zwiedzamy.- powiedział uśmiechnięty Allen.- Tak mianowicie to Kwaterę Główną Egzorcystów.
-        Oho, to my nie przeszkadzamy Rita, idziemy.
-        Cz-Czekaj sama umiem chodzić!
-        Allen, ten Timcanpy to co to jest?- spytała zamyślona Agathe.
-        Ach, golem mojego mistrza. Dał mi go.
-        Przypomina ptaka.
-        Wiem, dlatego często go chcą zjeść koty. *uśmiech*
-        *podlatuję Timcanpy- pieszczy* Heh, nawet miły ten golem.
-        Nieraz dziabie.
-        Ghy... *zesztywnienie*
-        Ale tylko jak coś mu zrobię.
-        Aaa...
 
 
W tym samym czasie...
 
 
Niedaleko znajdował się przeklęty kościół. Policjantka Moa i policjant Charles poszli zbadać tajemnicze zjawiska.
 
-        M-Moa, dlaczego chcesz zbadać tą sprawę? Przecież to miejsce jest przeklęte!
-        Nie wierze, w takie bzdety.
-        A-Ale tutaj wielu podróżników znikło!
-        *myśli- Nie wiem czy to miejsce jest przeklęte. Nie wierzę w takie głupie ploty. Ale ludzie w to wierzą. Prawdopodobnie przez wypadek, który był tutaj dwa lata temu. Wielu podróżników bez grosza zatrzymywało się w tym miejscu lecz nad rankiem nie było po nich śladu. Zostają tylko ich ubrania. Ale... Muszę to zbadać bo dzieję się to coraz częściej i ludzie się skarżą.* Charles, nie ma mowy żebym tego nie zbadała. Pewnie jakiś głupi idiota puścił plotę i teraz wszyscy boją się tego miejsca. *wchodzi*
-        M-Moa! Nie wchodź tam!
-        Charles, czy policjantowi należy mówić takie rzeczy?
-        Ych? N-Nie.
-        To nie marudź i chodź. *wchodzi-rozgląda się*
-        Ghua! Na Boga! Nie wierze, że tutaj mogli się zatrzymywać podróżnicy! To miejsce jest istną ruiną!
-        Ludzie bez grosza wszystko wybiorą aby mieć dach nad głową Charles.
-        Ghuaaaa!!!!
-        Charles! *spojrzenie* Uhh?
-        M-Moja noga!
-        Huh, to tylko kot Chaerls. *podnosi-miauczenie kota*
-        M-Moa słyszałaś to?
-        To kot.
-        N-Nie. *piski*
-        To... *odwraca się-piski* Nietoperze! Padnij!
-        Ghya! 
-        Ghh! *chwyt* Huh? Aaa!
-        Ha...Ha...*dyszy* Wszystko w porządku Moa? *cisza* Moa?
 
Policjantkę porwało coś do jednego z pomieszczeń i przytrzymywało ją.
 
-        Heh, mam Cię... *spojrzenie* Huh?
-        *kaszel*.
-        E-Ech?! Człowiek?! Co robisz w takim miejscu? *zakładanie kajdanek*
-        Jak śmiesz...
-        Do tego policjantka...
-        A ty kto?!
- P-Przepraszam! Uniosłem się i nie zauważyłem! Chciałem tylko złapać kota...- promienie światła powoli odsłaniały z ciemności sylwetkę Allena.- Jestem tylko wędrowcem.
 
Chwilę Później...
 
-        Ach! Więc o tym miejscu krążą dziwne plotki... – zakuty siedzący w kajdankach Allen rozmawia z policjantką Moą.- Przyjechałem dzisiaj do tego miasta ze znajomą i kiedy przypadkowo mijałem to miejsce, *spojrzenie* ten kociak podwędził ważną dla mnie rzecz więc ganiałem za nim w kółko, żeby to odzyskać!
-        Yhym...
-        S-Serio! Nie mogę zgubić czegoś, co mam od mojego mistrza!
-        Mistrza? Gdzie jest twój mistrz?
-        *zesztywnienie* No więc, ech, zaginął gdzieś w Indiach... *załamka-spojrzenie * To twoja wina! *miauknięcie kota*
-        Ech... *myśli- to tylko dzieciak* Tak czy inaczej poczekaj tutaj, a ja pójdę po mojego partnera. *odchodzi*
-        *myśli- Ciekawe gdzie się Agathe podziała, jak jej nie znajde uduszą mnie.- wrogie miauknięcie kota*
-        Ghyaaaa!!!!!!!- krzyk Charlesa.
-        C-Co?- pyta retorycznie policjantka. *otwiera drzwi* Zostań tutaj! *zamyka-biegnie* Kto tam jest?! Gheh? *spojrzenie- zesztywnienie*
 Widok był przerażający... Charles był przywiązany do jednej z kolumn... Charles ledwo łapał oddech a na jego ciele zaczęły pojawiać się czarne pentagramy w kształcie gwiazdy.
-   Ch-Charles...- po momencie po Charlesie pozostał proch a z nich wydobywał się dym...- O nie... Niemożliwe... Plotki były prawdziwe. *podchodzi* Ghah *łapię za szyję* Co to? Boli...- zza dymu ujawnił się Allen, zakrył usta i nos policjantki skrawkiem materiału.
-        Uważaj. To gaz trujący. *spojrzenie* A On został zabity przez Akumę.
-        A-Akumę? *mdleje*
-        C-Co? Przepani!
 
Gdy Policjantka zemdlała Allen zaniósł ją do posterunku policyjnego. Po jakimś czasie Moa ocknęła się.
 
-        Huh? *wstaję* Ech...
-        O, Moa, obudziłaś się?- spytał policjant.
-        Hm? Gdzie jestem?
-        Na posterunku. *łapię- prowadzi- puka do drzwi* Inspektorze! Oficer Moa się obudziła!
-        Wejdźcie!
-        Ghh? *poprawia okulary* Tak jest, Charles...
-        Wiemy.
-        Przesłuchuję teraz świadka.
-        Ech? *spojrzenie-opadanie okularów*
-        Nazywasz się Allen Walker.
-        Tak.
-        *uderzenie o stół* Zrobiłeś to, prawda?!
-        *przerażenie* Mówiłem, że nie! Dlaczego sprawy nabrały takiego obrotu? Ja tylko przyniosłem tutaj nieprzytomną policjantkę...
-        Byłeś na miejscu zbrodni, czyż nie?! To podejrzane! *spojrzenie* I jeszcze ta ręka... Jest krwisto- czerwona!
-        Nie, zawsze taka była... *wyrywa się- spada rękawiczka- spojrzenie*
-        Heh?
-        C-Co to do diabła jest? Coś ty zrobił sobie z tą ręką? *wytyka palcem* Ty przeklęty świrze! Powinieneś dbać o ciało, które dali Ci twoi rodzice!
-        P-Proszę mi wybaczyć... Ten chłopiec był ze mną, kiedy to się stało.
-        Co?!
-        Inspektorze, na miejscu zbrodni znaleźliśmy wielką dziurę po kulach ten dzieciak miał ze sobą jedynie kota i małą walizkę. Jak na razie nie znaleźliśmy broni, która byłaby w stanie zrobić takie wielkie szkody.
-        *uderzenie o stół 2# xD* Dlaczego zemdlałaś?! Oficerze Moa Hesse!
-        Moja najszczersze przeprosiny.
-        Na litość Boską, byłaś na miejscu zbrodni, a nawet nie widziałaś kto to zrobił!
-        Um, *podnosi rękę* ja znam sprawce!- odparł Allen. Nie widziałem tego, ale wiem czym to jest. Proszę, pozwólcie mi pomóc w śledztwie... Nazywa się Akuma. Spotkałem się z kilkoma z nich. Dalej będzie zabijać. Jeśli nie powstrzymam tego teraz, wymknie się nam spod kontroli.
-        Akuma?
-        *odwraca dłoń* To jest broń przeciwko Akumom. Znacie Egzorcystów? Jestem duchownym specjalizującym się w tępieniu Akum.
-        Egzorcysta~? Kto to jest do diabła? *spojrzenie* Dość tego. Możesz sobie iść. Wracam na miejsce zbrodni. Oficerze Moa! Zabierz go do domu i miej na oku!
-        Ech? *zdezorientowanie* (2x xD)
-        Słyszałem, że policjant zginął.
-        Słyszałem, że to był straszny widok. Plotka była prawdziwa. To miejsce jest opętane.
-        Co się stało?
-        *nuci*
-        Para, która brała tutaj 2 lata temu ślub, miała wypadek...
 
W innym miejscu
 
-        Hee...
-        Moja słodka mała Akumko!- wpada Earl i rozmawia z Akumą w postaci ludzkiej.- Zabijaj więcej i więcej, i ewoluuj!
-        Bracie...- mówi Moa.- Wróciłam, bracie. Jak się czujesz?
-        Witam w domu, Moa. Dzisiaj wcześniej wróciłaś.
-        Bracie znowu znów nic nie zjadłeś. To nie dobrze, musisz jeść.
-        Jestem pełny.
-        Heh?
-        Przepraszam. Ale to nie potrwa długo.
-        Nie poddawaj się, Mark. Mark, moja siostrzyczka w niebie też by tego chciała. *hałas* 
-        Ghah! Hej, co ty robisz?!- krzyczy Allen na kota piętro niżej. *wrogie miauknięcie kota- upada i na niego upada obraz* 
-        Hej! Co ty wyprawiasz?! Zamierzałeś wrócić na miejsce zbrodni?
-        Tylko na chwilkę.
-        Nie ma mowy! *miauknięcie kota*
 
Trochę później...
 
Allen podchodzi do okna w domu Moa i rozmyśla.
 
-        *myśli- Hm, jest tuż przede mną... Mam nadzieję, że inspektorowi i Agathe nic nie jest.*
-        Allen-kun... Naprawdę myślisz, że za tym stoi Akuma?
-        Heh? Słucham?
-        Sam wiesz, że Akuma jest fikcyjną postacią stworzoną dawno temu przez ludzi w strachu przed chorobami *przekłada kratkę w książce* Nie wierze w rzeczy typu klątwy i Akumy. Nienawidzę takich rzeczy.
-        Ech... *wzdycha* Akuma, którą mam na myśli jest trochę inna. Te Akumy są brońmi. Straszliwa broń, którą celem są istoty ludzkie... To jest Akuma. Zwykle przyjmują ludzką postać dlatego trudno je rozróżnić, ale... *huk otwieranych drzwi* Ghuh.
-        Mark? Co się stało?
-        Huh? *uaktywnia się lewe oko Allena*
-        Ghaa... Ghaa... Ghaaa!!!!- krzyczy Mark, zamieniając się w Akumę poziomu 1 *-*.
-        Co to... jest?- pyta Moa.
-        Gheh, Ghaa! *odpycha Moe- strzały- wybuch*
-        Ghmmm.... *łapię pocisk- uderzenie o ścianę- hałas łamanego szkła*
 
-        Heh? Co to było inspektorze?- pyta policjant.
-        Nie wiem...
 
-        N-Nic ci nie jest panienko Moa?
-        Gdzie jesteśmy?
-        W kościele po drugiej stronie ulicy.
-        *Spojrzenie* Nie możliwe, złapałeś pocisk?!
-        Nie dotykaj! To pocisk Akumy. Pocisk zawiera trujący wirus. Akumy zamieniają swoje ciała, żeby stworzyć te pociski. *odkłada* Jeżeli zostaniesz trafiony, wirus szybko rozprzestrzeni się po twoim ciele, a wtedy... *odgłos niszczącego się ciała kota*
-        Heh?
-        Przepraszam, że nie mogłem cię uratować.
-        Huh? Co się stało Markowi?
-        Panno Moa... Akumy przyjmują ludzką postać żeby przenikać do społeczeństwa. To nie był Mark. To była Akuma, która zabiła go i przybrała jego formę. *okrywa prochy kota płaszczem*
-        Huh? Mój brat... został zabity?
-        Jest tutaj... *chowają się za ścianę- huk i hałas*
-        Hej!
-        Ghuh? (2x)
-        Co wy tam do diabła wyrabiacie?!
-        Inspektorze!
-        Ghuh? Co to do diabła jest? Zastrzelcie to!
-        Broń jest bezużyteczna! Uciekajcie!- krzyczy Allen.
-        Ghuh?! (+7x)
-        Przestań... *strzały*
-        Ghaaa! (znowu ponad 7x xD )
-        Inspektorze... Wszyscy... *płacz* Ty potworze! Dlaczego zabijasz?! Dlaczego?!
-        Bez względu na to co powiesz, nie usłyszy Cię. Panno Moa, to nie działa w ten sposób. Jako broń jest zaprogramowana do tego aby ewoluować. 
-        To tylko maszyna do zabijania!
-        Nie... Akuma jest żyjącą bronią z duszą wewnątrz. Ta dusza jest kontrolowana przez stwórcę. Potrzebuje duszy kogoś, kto stracił wiarę w życie i nienawidzi rzeczywistości. To frustracja duszy, która produkuję energię dla Akumy do ewolucji. Czyjaś dusza spoczywa w tej Akumie. Bez wątpienia była to osoba, która bardzo była bliska Markowi.
-        Heh?
-        Akumy są demonami stworzonymi z nieszczęśliwych dusz. Serca wszystkich ludzi przyplątane są ciemnością. Ciemność jest zależna od tragedii, powodując nadejście stwórcy i narodziny Akumy.
-        Tragedii? Nie mogę w to uwierzyć... To coś... To coś jest Claire?! *upada-płacz*
-        *podchodzi-uaktywnia Innocence* Boski krzyżu spoczywający we mnie! Użyj mi mocy żeby zniszczy-
-        No w końcu jakaś Akuma! Już mnie kości bolały bez walk.- na murze stała Agathe ze swoim Innocence.
-        A-Agathe?! Co ty tu robisz?!
-        Szukałam Cię później Ci opowiem *skok* Spoczywaj w pokoju żałosna duszo! Wróć do niebios, do twej ukochanej osoby! *uderzenie- wybuch- odskok* Ghaa. No tego mi było trzeba, haha!
-        *zaskoczenie-myśli- Straszna jest...*
-        Głupi jesteś Allen. Pobiegłeś za jakimś kotem i Cię kurde po całym mieście szukałam! Myślałam, że będzie może jakaś Akuma ale pff nie było.
-        N-No ale jak mnie znalazłaś?
-        Hm, niech pomyśle: hałas, wybuchy, strzały i Akuma w oddali? Nie jestem głupia a poza tym nudziło mi się.
-        *myśli- Pomyłka, jest bardzo straszna.*
-        Wiem, co sobie teraz myślisz, sam jesteś straszny głupolu. A co do pani *podchodzi-kuca* Miałą Pani wielkie szczęście, że Allen był z panią, heh. *uśmiech*
-        Sz-Szczęście?...
 
Chwilę później
 
-        Są razem w niebie, prawda? Claire i Mark...
-        Jestem tego pewny. Milenijny Earl. Tak brzmi imię stwórcy. Teraz rozpoczyna grę, która może okazać się zagładą ludzkości. Obowiązkiem Egzorcysty jest go powstrzymać. *szelest*- pod płaszczem i prochach kota znajdował się Timcanpy. Allen wstając wyciągnął rękę a Tim usiadł na niej.- Idziemy, Agathe, Timcanpy.
-        Nie marudź wiem przecież! *wstaję-kłania się-odchodzi.*
-        Ghh. *kłania się*
 
 
Po tym spotkaniu Allen i Agathe wyruszyli do Głównej Kwatery Czarnego Zakonu. W drodze rozmawiali i w tym czasie Agathe była ledwo żywa. Allen nie chcąc czekać do rana kazał Timcanpy ugryźć ją w ucho. Od tamtej pory przez całą drogęAgathe była naburmuszona na Allena.
 
 
Kya... Boshe... W końcu skończyłam :D Przepraszam, że tak późno dodałam ale nie mogłam wcześniej.
 
 
 
Dobrze w następnej opowieści D.Gray-Mana!
 
D.Gray-Man – Czarny Zakon
 
 
Proszę o opinie i komentarze! :*
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz